Świetlista

Dawno mnie tu nie było! W cholerę długo. Nie to, że zapomniałem o istnieniu Najniższej Wieży, po prostu nie było co publikować (w sensie wierszyków), a na siłę też mi się nie chciało nic pisać. Także stąd ta długa cisza z mojej strony. Ale nadszedł dzień, nadeszła pora, że słowa znów zaczęły się przyjemnie układać w wersach. I to tak, że wreszcie napisałem coś, co mogłem uznać za skończone, będąc jednocześnie bardzo zadowolonym z efektu. A z kronikarskiego obowiązku dodam, że ostatni, skończony wiersz powstał u mnie 05.12.2021 – szmat czasu temu! Więc już bez zbędnych przedłużeń – „Świetlista”! 

PS: W sumie to nawet istnieje wersja delux tego wiersza, składająca się z wcześniejszych wersji, ale to może kiedy indziej, jeśli w ogóle. ; p

świetlista

niegdyś dla s.o.

był niegdyś czas, że chciałem napisać ci wiersz
ale nie jakiś zwyczajny
nawet nie snobistycznie wyrafinowany
chciałem, by był on po prostu prawdziwy, i
jedyny – jak ty

spróbowałem opisać światło –
zamknąć wszelkie jego aspekty w jednym, prostym wierszu
pobity przyznałem – nie potrafiłem

wiesz, że to ty byłaś tym światłem?

nawet słońca, te nikłe płomyki
choć malownicze, są to tylko nagrobne świeczki
ty zaś byłaś

byłaś świetlista

24.10.22 – 14-15.04.24

IMG_20240322_154102A tenże kawaler to Asmodeusz, który pojawił się u mnie gdy zgasło z wiersza Światło. Bestia jakich mało, tylko strasznie wybredna co do żarcia.

Odwrócony

ukradnę ci głowę bo na cóż ci druga
swą bym zastąpił by dożyć choć jutra
swoją bym wyrzucił starannie odrąbał
wypruł wszystkie kable serce wykastrował

dokonałbym rzezi na swych obwodach scalonych
wpruł nowe wszywki wydłubał wszczepione embriony
tych wszystkich jaźni nie dających spokojnych nocy
o dniach nie wspomnę najgorsze z najgorszych – soboty

tak długo kopać tak długo drążyć
przepuszczać się przez maszynkę do mięsa
po to by znaleźć to przeklęte miejsce
gdzie leży ta karta przeklęta

ta przyczyna ten smutek ta porażka
odwrócony król mieczy tyran nie władca
trucizna zniszczenie kalejdoskop kata
wyrwać go muszę by dostąpić Światła

04-05.12.21

Gwiazda Zaranna

„bo on jest nic
a raczej jego nic nie ma
mimo że jada obiady
mimo spodni i półbutów
mimo że czasami
ma nawet dobry humor”
A. Bursa „Nic”

Gdyby tak łatwo było patrzeć w świat
Bez wspomagaczy i innych używek
Gdyby można było zapomnieć i
Pozbyć się tych wszystkich wszywek

Stać się znów wolnym i lekkim jak zefir
Przybrać wreszcie niebieskie skrzydła
I mieć w dupie te wszystkie konwenanse
Stać się wreszcie panem swego życia

Nie być Nic tłem zoologiczną ciekawostką
Stażystą w ciemnym klubie ze śmierdzącą toaletą
Wznieść się ponad wszystkie neony świata
I zobaczyć jak piękna jest Gwiazda Zaranna

05.12.21

Zaćmienie

Coś zakryło Słońce
I nie był to Księżyc – ani ten niebieski
Ani moje przyrodzenie
Coś większego wdarło się na niebo
I zaćmiło moje spojrzenie

Patrzę jak tańczy jak porusza swym ciałem
Samotnie na niebie zakryła me Słońce
Już Gwiazdy Nocne oraz Zorze Polarne
Z zazdrości mnie parzą gdy śle mi swój uśmiech

Czy to ta tańcząca me życie i śmierć?
Czy to ta co tańczy mi bajkę?
Czy to ta tańcząca mój obłęd?
Czy to ta co w ciemności skutecznie zatańczy światłem?

Patrzę jak tańczysz jak poruszasz swym ciałem
Widzę jak kradniesz inne pocałunki
I płonie niebo i wrzą oceany
Czarnej kotary gwałtowne tsunami

Zaćmiłaś me Słońce nagłym wtargnięciem
Lecz Ty chcesz dostępu do innego nieba
Ten kolczyk przepadł tak jak i ja przepadnę
Zaś ślad na szyi to tylko nietrwały stygmat

05.12.21

Cytrynka

ściśnięta w pięści cytryna
rozlewa kwas wokoło siebie
ścinając moje skarlałe serce

wraz z oparami znika wszystko
co było dla mnie słodkie
rośnie tylko zgniły strach

i leżę samotnie miażdżony sobą
najwspanialszy umiłowany kat
nie mam sił podnieść przegubów

26.07.21

Piórko

od łopatek przez linię kręgosłupa
od pośladków po nadwrażliwe stopy
od krągłej linii piersi po drobne płatki uszu

muskasz piórkiem me napięte ciało –
tortura przeszywa każdy cal skóry
ty się tylko uśmiechasz widząc jak umieram

już ledwo prześcieradła dotykam
lewitując w rozkosznym spazmie
wtedy mnie w objęcia chwytasz
i wchodząc detonujesz gwiazdę

24-25.07.21

Kosmyk

Idziesz
Twardo przed siebie
Prosto do swej ucieczki
Gdzie nie czeka na ciebie nic
Poza zawsze zimnym łóżkiem
Z nienagannie zaścielonym prześcieradłem

Kolejna noc przeszła bez echa
Kolejny Księżyc zbladł na niebie
Następnej znów uparcie spróbujesz
By złapać choć kosmyk włosów rozwianych na wietrze

19.07.21

60. Kosmyk

Stanisław Bereś i Katarzyna Batorowicz-Wołowiec – „Wojaczek wielokrotny”

Wojaczek wielokrotnyMoja przygoda z tą książką zaczęła się jesienią 2009 roku, kiedy to znalazłem ją na półce suwalskiego Empiku, a że miałem trochę czasu (i uwielbiam Wojaczka) to zacząłem ją czytać. Z braku funduszy nie mogłem jednak jej kupić (cena okładkowa 75zł, co dla ówczesnego, bezrobotnego licealisty było kwotą niemałą), więc musiałem odłożyć to na lepszy czas. A że życie lubi płatać przeróżne figle to w działaniu tym uprzedzili mnie… rodzice, robiąc mi tym przedświąteczny prezent. I tak oto stałem się właścicielem „Wojaczka wielokrotnego”, książki, którą przeczytałem tyle razy, że już dawno zgubiłem rachubę (jedyne czego jestem pewien to to, że w ciągu pierwszego pół roku przeczytałem ją aż 3 razy, a książka liczy sobie 600 stron). To nie zostało mi nic innego jak się tylko z tego wytłumaczyć. 😉 (No dobra, główną przyczyną była/jest moja fascynacja Wojaczkiem, ale ma być o książce, więc „oddaję” jej głos.) Czytaj dalej „Stanisław Bereś i Katarzyna Batorowicz-Wołowiec – „Wojaczek wielokrotny””

Kwiat paproci

Och, jak chciałbym tego nie zjebać
Tej nocy posrebrzanej gwiazdami
I wiem że brzmi to sentymentalnie
Lecz ja prosty chłopak pomiędzy wirtuozami

Och, jak chciałbym tego nie zjebać
Tej świętej nocy ognia i wody
Choć wiem że jak nastolatek się zachowuję
Gdy ukradkiem próbuję zajrzeć w Twe oczy

Och, jak chciałbym tego nie zjebać
Tej nocy cichej i zaklęć pełnej
Tylko milcząco wpatrywać się w Ciebie
Pochłaniać każdym zmysłem głodnym sercem

Och, jak chciałbym tego nie zjebać
Tej nocy kreślonej miękko szeptem
Tylko mów do mnie jeszcze i jeszcze
Twój głos mi miodem na me zszarpane serce

Och, jak chciałbym tego nie zjebać
Tej nocy co piołunami wonna
Podwójny skok przez święte ognia
Pożoga za mną a Ty oczyszczająca woda

Och, jak chciałbym tego nie zjebać
Tej nocy magicznej jak kwiat paproci
Nie zgasić iskierek w Twych oczach
Stając się rzeźnikiem delikatnej tkanki Twych dłoni

20.06.21-28.10.21

 

Od autora

Rzadko się zdarza bym napisał tekst w stanie euforycznym. W takich sytuacjach, gdy już popełnię jakiś wiersz, widzi mi się on jako jeden z najlepszych utworów, z którym muszę się jak najszybciej podzielić się ze światem. Na szczęście utwór nie pojawił się na blogu świeżo po napisaniu. Dopiero gdy euforia minęła zauważyłem, że wiersz posiada pewne zgrzyty, że są fragmenty, które nie brzmią. To zapoczątkowało powolny proces pracy nad tekstem i zastanawianie się czy zrobić z utworu wiersz sylabiczny, a może sylabotoniczny, czy też jeszcze o jakieś innej budowie formalnej (ambicja robiła swoje). W końcu zdecydowałem, że najważniejsza jest melodia (poza warstwą merytoryczną tekstu), jego brzmienie i nie ma sensu pilnować ilości sylab w wersie czy też rozkładu akcentów. Również rzadko kiedy przy pracy nad wierszem zasięgam porad i opinii od innych osób. Także w tym miejscu chciałbym podziękować wszystkim tym, którzy walnie przyczynili się do ukształtowania się ostatecznej wersji tego jakże ważnego dla mnie utworu. 

A ja zaś, publikując ten utwór, mogę już zamknąć pewien okres i skupić się na nowych wierszach.

Balkon

balkonowe świeże powietrze działa kusząco na nerwy
roztrojonego serca

nie to co ten głuchy śmiech dochodzący ze wszystkich kątów
wynajętego mieszkania

wynajmę serce – bezterminowo
na zawsze na wieczność” –

wypisuję na świeżo roześmianej ścianie
nie zważając na zbliżające się ościeżone drzwi balkonowe

barierka rozkłada swe nogi
zapraszając by w nią wejść

28.06.21
23.09.21

59. Balkon

Flaming w zamiarze miał być bardziej pomarańczowy, ale niestety pomarańczowy mazak odmówił posłuszeństwa.